Jarosław Gowin idzie w cholerę!

Jarosław Gowin to postać ewidentnie kojarzona źle przez większość polskiego społeczeństwa. Przydupas Jarosława Kaczyńskiego stał się w ubiegłym roku politycznym pośmiewiskiem, kiedy „naczelnik” państwa wyrzucił go z rządu i Zjednoczonej Prawicy. Co więcej doprowadził do wolty w jego kanapowej partyjce „Porozumienie Gowina” i upadku niegdyś prominentnego polityka PO. Nie żal go nikomu, szczególnie jak ktoś jest zwolennikiem równego dostępu do uczelni wyższych w kraju. Jego reforma szkolnictwa wyższego z 2018 roku pokazała liberalną twarz obecnie rządzących. Stała się przyczyną obecnie panującego bałaganu na uniwersytecie i pogorszenia sytuacji materialnej kadry naukowej. Gowin był i jest przeciwnikiem aborcji, miłośnikiem patriarchatu, czerpiącym swoje idee z konserwatyzmu pełnymi garściami. Jego idolami są Margaret Thatcher i Ronald Reagan. Nic dziwnego, że pasowała mu najpierw narracja Platformy Obywatelskiej, a potem PiS-u. Przyłożył rękę do prawicowego zamordyzmu w ostatnich siedmiu latach, a teraz po utracie kontroli nad Adamem Bielanem i spółką politycznych cyników z własnej partii, jest już politycznie nikomu niepotrzebny. Odejście Gowina w polityczny niebyt jest może symboliczne. Mało prawdopodobne aby był pociągnięty do odpowiedzialności za bałagan jaki wprowadził będąc ministrem. Gowin wraz z byłym prezydentem Bronisławem Komorowskim to dinozaury solidarnościowej konserwy. Nie jedyni zresztą. Obaj zwolennicy odnowy kraju po zwycięstwie kolacji PO-PiS z przed dwóch dekad, są dziś tak samo śmieszni jak Jan Maria Rokita. Sądzą, że można wrócić do świata z lat 90. XX wieku. Nie są odosobnieni w swoich krytycznych osądach na temat współczesności. Nadal uważają, że kościół katolicki jest potrzebny polskiemu społeczeństwu. Papieża Jana Pawła II należy bezkrytycznie czcić, szanować i podziwiać, a księży należy bronić. Czym zatem Jarosław Gowin się różni od PO czy PiS? Niczym. On jest emanacją obu partii. A jednak stanowi dla partii opozycyjnych obciążenie wizerunkowe. Nie idzie o jego średniowieczne poglądy obyczajowe. Udział w rządzie, który tak oficjalnie kontestował obrany po 1989 roku kierunek polski, ciąży Gowinowi. Na tyle, że przyniosło mu śmierć jako politykowi. Nie jako osobie publicznej. Zapewne kiedy przestanie być posłem będzie niczym Kazimierz Marcinkiewicz pełnić rolę krytyka Jarosława Kaczyńskiego. Nawet jeśli nie on chciał się pożegnać z koalicją, jest atrakcyjny dla mediów opozycyjnych wobec obecnej władzy. No cóż pamięć niektórych dziennikarzy jest „krótka” i to bardzo.

Jarosław Gowin jest cynicznym politykiem, ale przegrał z bardziej od siebie cynicznymi byłymi towarzyszami takimi jak Adam Bielan, Kamil Bortniczuk, a przede wszystkim Jarosław Kaczyński. Odchodzi w niespodziewany dla siebie sposób. Jego kariera polityczna jest dowodem, że od liberała do miłośnika zamordyzmu droga jest krótsza niż się wielu wydaje.

Robert