Narodowi obrońcy cara

Wczoraj wieczorem przez warszawski plac Trzech Krzyży przeszła demonstracja przeciwników decyzji trybunału konstytucyjnego z poprzedniego czwartku, która uznała obowiązujące od 1993 roku prawo kobiet do przerywania ciąży w wypadku poważnego genetycznego uszkodzenia płodu za niezgodne z konstytucją. Już od ponad tygodnia tysiące osób w całym kraju protestują przeciwko dążeniom prawicy do ograniczania wolności kobiet i nie tylko.
Robert Bąkiewicz, były lider ONR-u i organizator marszu niepodległości postanowił bronić wraz z kolegami naziolami warszawskich kościołów przed atakami „lewaków”. Obrona kościołów jest według prawicy oraz prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego obowiązkiem prawdziwego patrioty i polaka. „Obrona” kościoła świętego Aleksandra znajdującego się na placu Trzech Krzyży przez Bąkiewicza oraz jego ludzi nabiera więc cech symbolicznych.
Kościół ten jest zabytkiem sakralnym warszawy z okresu klasycyzmu. Powstał ku chwale cara rosji Aleksandra I Romanowa. Był on nowym królem królestwa polskiego. Przybył do warszawy w listopadzie 1815 celem przejęcia oficjalnie władzy nad malutkim królestwem powołanym mocą decyzji mocarstw europejskich (koalicji antynapoleońskiej) na Kongresie Wiedeńskim. Warszawskie elity, w tym hierarchowie kościelni, chcieli przywitać cara budując mu tymczasowy łuk triumfalny, który potem miał być zastąpiony pomnikiem monarchy. Tak się nie stało z woli Aleksandra I. Władca chciał budowy kościoła.
Świątynia powstała według projektu Piotra Aignera w latach 1818 – 1826. Wyboru patrona świątyni dokonał sam car. Wybór świętego Aleksandra, papieża nie był przypadkowy. Jest on ważną postacią zarówno dla kościoła katolickiego jak prawosławnego. Tym samym rosyjski władca chciał przez jego postać podkreślić łączność swojej osoby jako króla katolickiego królestwa i cara prawosławnego imperium. Można rzec, że Aleksander I potrafił doskonale wykorzystywać gesty oraz symbole.
Dobrze wykształcony przez babkę Katarzynę Wielką w duchu oświecenia był zaprzeczeniem swojego ograniczonego ojca Pawła I. Budził nadzieje na zmiany głębsze od dokonanych przez swoich poprzedników. Kiedy umierał w 1825 roku był już dla poddanych wielkim rozczarowaniem. Nie dość, że nie zmienił rosji w kraj podobny do reszty ówczesnych państw europy zachodniej, lecz zachował autokratyczny styl rządów, to dał początek dziwnej i prymitywnej filozofii politycznej. Za panowania jego babki część arystokracji, pisarzy oraz malarzy uznawało za niemożliwe dokonanie przemian w kraju na wzór zachodni. Mówiono o własnej drodze dla rosji. Symbolem odejścia Aleksandra I od liberalizmu była sytuacja w królestwie polskim. Car coraz bardziej akceptował i wdrażał politykę represyjną wobec polaków, ale także innych narodowości żyjących w granicach rosyjskiego imperium.
Każdy z następców cara kontynuował rządy absolutne podzielając pogląd o wyjątkowej roli rosji na świecie. Ten pogląd podzielał Roman Dmowski, który o kulturze zachodniej miał jak najgorszą opinię, a przyszłość polski wiązał z imperium rosyjskim. Jedna z najważniejszych postaci polskiego nacjonalizmu miała pogląd zbieżny z wizją carów z dynastii Romanowów. Według niego dla krajów słowiańskich zachód to wyłącznie najeźdźca i wróg. Robert Bąkiewicz wraz z resztą nacjonalistów broniąc warszawskiego kościoła św. Aleksandra przed „niewiernymi” protestującymi przeciw wyrokowi TK bronił pomnika władcy rosji, który pod koniec życia miał do niego zbliżone poglądy. Stali zatem w odpowiednim czasie i miejscu. Ich reakcyjny system wartości powinien jak najszybciej przejść do przeszłości, a postać cara Aleksandra I niech będzie ostrzeżeniem dla następnych pokoleń, że od liberała do despoty niedaleka droga.
Robert