Dyskusja o wszystkim i o niczym

Prawa lokatorów nie są w Polsce dobrze chronione. Przykładów tego możnaby mnożyć. Dziś rynek mieszkaniowy regulują deweloperzy, banksterzy, właściciele prywatnych mieszkań i cwaniacy stojący za lichwiarskimi pożyczkami. Mnożą się przypadki nielegalnych eksmisji, gdzie właściciele z byle powodu wyrzucają lokatorów. Przy akceptacji władzy patologia mieszkaniowa się pogłębia. Brak lokali socjalnych i komunalnych w polskich miastach zmusza ludzi do wynajmowania za wygórowaną cenę mieszkań często o niskim standardzie. Niestety świadomość społeczeństwa jest w tym temacie niewielka. Obecnie (wyniki od 2015 roku) osób bezdomnych w Polsce jest między 30 a 36 tyś. Perspektywa mieszkania pod gołym niebem przeraża wszystkich. W dużych ośrodkach miejskich jak Warszawa, Wrocław, Poznań, Gdańsk czy Łódź istnieją ruchy lokatorskie walczące o prawo do godnego mieszkania. W tych miasta liberalna polityka władz lokalnych przez lata doprowadziła do zwiększenia się liczby pustostanów. 12% mieszkań w polsce to pustostany – więcej niż jedno na dziesięć! To 1,86 miliona pustych mieszkań[1]!

W małopolsce to 14,8%
Na podlasiu – 14,7%
Na mazowszu – 13,7%
W świetokrzyskim i w lubelskim – po 13,5%
I tak dalej.

Władze samorządowe nie tylko nie dokonują pilnych prac remontowych posiadanego przez siebie zasobu komunalnego, ale nie budują nowych mieszkań. O klęsce polityki mieszkaniowej obecnego rządu powiedziano już wiele. „Mieszkanie+” to jedna wielka społeczna katastrofa PiS-u, ale nie jedyna. Co będzie w przyszłości? Emigracja i depopulacja. Rząd i samorząd już się z tym dawno pogodzili. Nie przeszkadza im to w udawaniu zatroskanych o nasz los. Niezależnie od tego kto wygra nadchodzące wybory parlamentarne PO czy PiS, będziemy mieli politykę wspierania banków. Programy pomocowe osobom chcącym wziąć kredyt hipoteczny jest jedynym przejawem zainteresowania polityków sprawami mieszkaniowymi. Działacze lokatorscy alarmują od lat, że kredyty hipoteczne są pętlą na szyi obywateli. O patologii mieszkaniowej mówi się coraz częściej i coraz głośniej. Ostatnio odbył się zjazd międzymiastówki lokatorskiej (17-18 czerwca) w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Podczas spotkania przedstawiciele ruchów lokatorskich z kilku miast wymieniali się doświadczeniami w walce lokatorskiej. Zjazd zakończył się decyzją, że ma powstać międzymiastówka lokatorska celem wywarcia wpływu na władze samorządowe i centralne, co do ich polityki mieszkaniowej. Wszystko ładnie, pięknie! Tylko… Wydarzenie to przeszło bez większego echa. Nie było żadnej bezpośredniej relacji na żywo, jedynie strzępki informacji. Frekwencja była mała. Na sali MSN-u pustych krzeseł było więcej niż uczestników. Być może jedynym skutkiem tego spotkania będzie fakt, że się ono odbyło. Wpływ na to miał organizator, młodzieżówka IP – Inicjatywy Pracowniczej powiązana ze skłotem „Przychodnia”. Trudno oczekiwać od anarchistów brania udziału w wydarzeniu organizowanym przez osoby powiązane z miejscem, gdzie przemoc i zachowania sekistowskie są na porządku dziennym. Udział w lokatorskim zjedzie w którym dominowały również osoby z WSL-u (Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów) nie miał żadnego merytorycznego sensu. Niektórzy członkowie stowarzyszenia mają czołobitny stosunek do niektórych polityków z obozu rządowego za puste gesty wobec lokatorów z Komisją Weryfikacyjną na czele.

Niektórzy uczestnicy tego lokatorskiego zjazdu nie ukrywają swoich planów startu w wyborach, jeśli nie w tegorocznych to przyszłych samorządowych. Zabawa w politykierstwo nic dobrego aktywizmowi nie przynosi. WSL i IP na własne życzenie odcięła się od anarchistów a zaczęła zapraszać na swoje spotkania polityków. Taki aktywizm lokatorski kończy się zagonieniem do narożnika z którego nie ma wyjścia. WSL miało szansę na zachowanie sprawczości w sprawach lokatorskich, a teraz jest kojarzony z walką światopoglądową i niektórymi politykami Zjednoczonej Prawicy. Dlatego takie zjazdy jak ten ostatni w Warszawie (nawet mające merytoryczny charakter) nie mają wpływu na sytuacje mieszkaniową. Ponieważ jego uczestnicy są zajęci tworzeniem kolejnego ruchu społecznego mającego za cel start wyborach.

Widać więc dobrze, że polityka mieszkaniowa państwa nie ulega i nie ulegnie zmianie. Trudno się dziwić ludziom będącym w rozpaczliwej sytuacji życiowej, że przejmują mieszkania w pustostanach. Tak należy robić kiedy państwo zmusza nas do wyboru płacenie za wynajem mieszkania (z prywatnego zasobu) z wegetowaniem w pakiecie albo życie na ulicy. Niedługo będzie panowała taka sytuacja społeczna nad Wisłą, że skłotowanie stanie się normą jak w Hiszpanii.

Robert

[1] źródło: https://rynekpierwotny.pl/wiadomosci-mieszkaniowe/ile-mieszkan-stoi-pustych-w-polsce/6395/