Polska prawica pokazała całemu społeczeństwu, że nie ma pomysłu jak uratować kraj przed katastroficznymi skutkami pandemii. Wyciąga kolejne asy z rękawa, które asami nie są. Czyżby to był koniec prawicy nad wisłą? Wręcz przeciwnie. PiS wraz z planktonami od Ziobry i Gowina ma realną władzę nad krajem, a politycy Konfederacji media społecznościowe, gdzie brylują od lat. Niestrudzenie pracują i publikują klakierzy rządowi z tygodników „Do Rzeczy”, „W sieci” czy „Gazety Polskiej” Prezenterzy TVP, Telewizji Republika czy wPolityce kreują nierealny świat, nierealne zagrożenia i problemy. Propaganda robi swoje, a zwolennicy PiS są w ekstazie.
Tylko coś się w tej piekielnej prawicowej machinie zacina. Co w takim razie jest nie tak, że nie mogą dalej iść w marszu ku świetlanej przyszłości? Młode pokolenie zaczyna brykać i nie ma zamiaru jak poprzednie pokolenia po 1990 roku podporządkować się prawicowej wizji kraju. Młodzi ludzie, nastolatkowie, uczniowie szkół ponadpodstawowych i studenci widzą, co prawica chce im w przyszłości zafundować. Decyzja trybunału konstytucyjnego z dnia 22 października ograniczająca i tak restrykcyjne prawa do aborcji było kroplą, która przelała czarę goryczy. Prawica mierzy się z największą niechęcią młodych od 1989 roku. Upadają pomniki Jana Pawła II, Stefana kardynała Wyszyńskiego, o Lechu Wałęsie nie wspomnę. Przywódca „Solidarności” przestał być bohaterem społeczeństwa na własne życzenie wiele lat temu. Próba zastąpienia byłego prezydenta osobą Lecha Kaczyńskiego jako „prawdziwego” solidarnościowego przywódcy przez jego brata przyniosła odwrotny skutek. Nie zraża to prezesa PiS-u, mimo narażenia imienia zmarłego brata na śmieszność. Konfliktu Wałęsa – Kaczyński młodzi nie kupują.
Niezbyt interesuje ich także, co mają dopowiedzenia politycy opozycji budujący rzeczywistość III RP. Kiedy Grzegorz Schetyna powiedział, że nie ma zgody na liberalizację prawa aborcyjnego, a jedynie można mówić o powrocie do kompromisu z 1993 roku, młodzi (i nie tylko oni) okrzyknęli go dziadersem. Schetyna i inni platformiani politycy zatrzymali swoje pojmowanie świata na latach 90. XX wieku. Były przewodniczący Platformy Obywatelskiej nie jest jedynym liberalnym prawicowcem mającym klapki na oczach. Również obecny przewodniczący Borys Budka przemawia jakby zerwał się z choinki. Chociaż młodszy od poprzednika mówi jego językiem, wyznaje jego ideały i patrzy na świat tak samo jak on. PO liczy na powrót do władzy, do może nieco zmodyfikowanego świata z roku 2015. Jeśli już nie wróci sam.
Sondaże pokazują, że KO – Kolacja Obywatelska (PO, Nowoczesna i Zieloni) mogą liczyć na 25%, gdyby wybory odbyły się teraz. PiS chociaż odbija w ostatnich sondażach od słabych wyników z ostatnich tygodni raczej już nie ma co marzyć o czterdziestu paru procentach. Młodych prymitywną bajką o wyjątkowej roli polski w europie nie kupi, a tylko wystawia siebie na śmieszność przaśnym patriotyzmem. Sojusz tronu z ołtarzem nie służy od dawna partii rządzącej i kościołowi katolickiemu.
Coraz częściej słychać, że dzieci są wypisywane przez rodziców z lekcji religii, a starsi uczniowi sami przestają uczęszczać. Mniej osób obecnie wstępuje do seminariów. Jest to związane ze zmianą stylu życia, ale także postawa biskupów i księży również nie zachęca do służby duszpasterskiej. Kościół w oczach młodych ma twarze Kaczyńskiego i Rydzyka. Śmieszą ich ludzie mówiący językiem Antoniego Macierewicza. Są bardziej otwarci na świat niż pokolenia starsze. Prawica nie dostrzega zmian zachodzących wokół niej. Były minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski marzy o wspólnocie europejskiej z czasów istnienia EWG – Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej. Zimnowojenne myślenie połączone z mesjanizmem to przepis na koniec polityków mających właśnie takie poglądy.
Nie oznacza to, że prawica zniknie z naszego życia. Zapewne kiedy kościoły w polsce będą świecić pustkami odwróci się od swojego sojusznika przybierając postać zeświecczonej prawicy jak jest to na zachodzie europy. Czy powinniśmy bać się prawicy? Oczywiście, że tak. Przykład Kai Kodek oraz Ordo Iuris jest dowodem prymitywizmu prawicowej narracji, acz niejedynym w sprawie aborcji. W początkach lat 90. XX wieku fanatyzm z pod znaku ZCHN – Zjednoczenia Chrześcijańsko – Narodowego – zaowocował kompromisem aborcyjnym, przyczynił się do sojuszu tronu z ołtarzem trwającym nieprzerwanie do dziś. Prawica doprowadziła do wielu nieszczęść w kraju, cofając polskie społeczeństwo w otchłań zabobonów i niewiary w naukę (antyszepionkowcy). Minister Edukacji i Szkolnictwa Wyższego Przemysław Czarnek, to człowiek stworzony przez edukację narodowo – katolicką obowiązującą w szkołach po 1990 roku. Takich jak on jest wielu, intelektualistów, urzędników, ekonomistów i polityków. Czas ich już mija, ich idoli również.
Henryk Jankowski, duchowny z gdańskiego kościoła św. Brygidy, kapelan „Solidarności” za swoje pedofilskie skłonności i antysemickie bzdury głoszone z ambony czy przez eter Radia Maryja poszedł już w zapomnienie. Nie ma jego pomnika przy ulicy Stolarskiej w Gdańsku. Czy ktoś walczy o to by wrócił na cokoły? Cisza wokół skompromitowanego prałata jest wymowna. Jeszcze gdy o sprawie Jankowskiego mówiło się w mediach, szef NSZZ „Solidarność” Piotr Duda odgrażał się publicznie broniąc nieżyjącego kapelana związku. Mówił o rychłym powrocie jego pomnika na dotychczasowe miejsce. Co zostało z tych buńczucznych deklaracji? Zostawiam bez odpowiedzi.
Co dalej będzie z polską prawicą i próbą ideologizowania młodych obywateli czas pokaże. Tomasz Piątek udowodnił już przed opinią publiczna, że męczeństwo Mateusza Morawieckiego i jego ojca było tylko kreacją, a tak naprawdę „Solidarność Walcząca” do której należeli rozbijała jedność opozycji w latach 80-tych XX wieku. Macierewicz natomiast żadnym wielkim opozycjonistą nie był, Piątek udowodnił jaka jest z niego polityczna kreatura. O ironio, liberalny dziennikarz jakim jest Piątek ostro rozlicza prawicowe mity, które bronią przychylne mu postacie dawnej „Solidarności”. Prawicowy absurd historyczny zatacza w taki sposób koło.
Robert
robs1980.blogspot.com