Rację ma Rafał Woś, że Jolanta Brzeska jest ofiarą „wolnej” polski. Jest też ofiarą wszystkich rządów po 1989 roku nie wykluczając obecnego. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro w dniu 19 sierpnia 2016 roku buńczucznym tonem zapowiadał wznowienie śledztwa dotyczącego okoliczności zamordowania działaczki lokatorskiej. Jakie są efekty owych zapowiedzi lidera „Solidarnej Polski” po ponad czterech latach? Żadnych! Co gorsza, gdańska prokuratura zaczyna skłaniać się ku teorii z początku śledztwa, czyli wraca do teorii o śmierci samobójczej. Przeczą temu fakty.
Jolanta Brzeska nie miała ochoty targnąć się na swoje życie. Wręcz przeciwnie! Nie dawała swoim oprawcom (dwóm panom M.) za wygraną. To właśnie mogło przyczynić się do tragicznego finału w dniu 1 marca 2011 roku. Sprowokowani postawą Brzeskiej, pan Hubert Massalski oraz Marek Mossakowski postanowili zastraszyć ją i zmusić w końcu do opuszczenia mieszkania na Nabielaka 9. Zbrodnia wyszła przypadkiem. Potem niedbalstwo ze strony policji, źle prowadzone śledztwo mokotowskiej prokuratury doprowadziły do tego, że obecnie (po dekadzie) dojście do prawdy jak wyglądały ostatnie godziny życia Jolanty Brzeskiej jest trudne. Jolanta i Kazimierz Brzescy mogli nadal żyć, gdyby nie system w jakim funkcjonujemy od tylu lat. Święte prawo własności, mit źle odbudowanej warszawy z niewłaściwymi dla miasta mieszkańcami, chęć zysku i bierność państwa dały początek tragedii Brzeskich oraz innych ofiar reprywatyzacji. Od samego początku władze stolicy nie traktowały lokatorów jako partnerów do rozmowy. Nie wsłuchiwały się w ich postulaty.
Dziś wiemy więcej niż Jola Brzeska w dniu śmierci o tym, dlaczego władze przyzwalały na proces grabieży miasta przez cwanych prawników i tak zwanych biznesmenów.. Trudno mówić tu o niewiedzy urzędników ratusza. Oddawano kamienicę po kamienicy zrzucając z siebie odpowiedzialność nie tylko za zrujnowane, latami nieremontowane budynki, ale też za mieszkańców, którzy mieli podpisane z miastem bezterminowe umowy najmu. Prasa też swoją rolę negatywną odegrała. Prezentowała ofiary reprywatyzacji jako cwaniaków i oszustów chcących żyć na cudzy koszt. Czym się ta narracja skończyła? Widać to dobrze po tym ile osób straciło mieszkania w wyniku reprywatyzacji. Jolanta i Kazimierz Brzescy po raz pierwszy zmierzyli się z nowymi właścicielami swojej kamienicy pewnego niedzielnego popołudnia w kwietniu 2006 roku. Od tego momentu ich życie zmieniło się w koszmar. Kazimierz Brzeski padł tego ofiarą żyjąc w nieustannym stresie. Rak zabił go, odszedł w grudniu 2007 roku. Jolanta Brzeska została sama w kamienicy przy Nabielaka 9. Walczyła do końca z panami M., ale nie sama. W ramach Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów walczyła ze swoimi oprawcami, walczyła także z innymi hienami reprywatyzacji. Zapłaciła za to cenę najwyższą, własne życie.
Jakie zatem wnioski płyną po dziesięciu latach od zamordowania Brzeskiej? Niezbyt optymistyczne. Nie ma złudzeń! Deweloperzy mają się świetnie, obracają pustymi lokalami we wszystkich dużych polskich miastach jak żongler piłeczkami. Obecnie buduje się coraz mniejsze mieszkania w celach inwestycji kapitału. Nie służy to społeczeństwu, wręcz przeciwnie obraca się przeciw niemu. W ten sposób nabrzmiewa bańka spekulacyjna. Kiedy pęknie koszty poniosą znowu najubożsi. W tym kontekście sprawa Jolanty Brzeskiej nie jest tylko sprawą Mossakowskiego i Massalskiego. Jest sprawą nas wszystkich. Od 1 marca 2011 roku wiele się zmieniło w warszawie na gorsze. Mamy coraz więcej pustostanów, burzonych kamienic, wznoszonych biurowców szpecących bezładem architektonicznym warszawę. Właśnie dlatego śmierć Jolanty Brzeskiej jest podwójną tragedią. Zamordowano działaczkę lokatorską w imię tego, aby zabrać nam miasto. Pokazać nasze miejsce w hierarchii zysku. Przecież nie może być w centrum stolicy przaśnie, powiedział niedługo po śmierci Brzeskiej ówczesny burmistrz dzielnicy warszawa – śródmieście Wojciech Bartelski. Nie jest już przaśnie, jest jeszcze gorzej. Centrum Warszawy jest wymarłe. Po zmierzchu życie w tej części stolicy zamiera. Widać to szczególnie, gdy trwa pandemia koronawirusa. Zamknięte restauracje, brak turystów z zagranicy czynią ulice śródmiejskie apokaliptycznym krajobrazem. Niektórzy uważają, że tak powinno być. I niektórzy niestety również uważają jak pan Tomasz Urbaś (związany Ogólnopolskim Stowarzyszeniem Właścicieli Nieruchomości, pełniący rolę tam wiceprzewodniczącego), że Jolanta Brzeska była jedynie samobójczynią, lokatorką żyjącą w cudzej własności. Tacy ludzie fundują nam eksmisje, kontenery, gentryfikację miast i warunki, od których chce się wiać na zachód.
Właśnie dlatego zamordowano Brzeską! By czynsze mogły iść w górę, a mafiozom od reprywatyzacji nadal żyło się dostatnio.
Robert