Sprawa Olgi Misik, aresztowanej za czytanie rosyjskiej konstytucji

Dokładnie 2 lata temu rosyjska siedemnastolatka, Olga Misik, została zatrzymana podczas protestu, w trakcie którego czytała 31 punkt rosyjskiej konstytucji, który zapewnia wolność do pokojowych zgromadzeń.

Rok później, wraz z dwoma innymi aktywistami, oblała czerwoną farbą rządowy budynek i rozklejała plakaty w ramach solidarności z więzionymi opozycjonistami. W maju 2021 roku skazano ją na dwa lata i dwa miesiące ograniczenia wolności, co oznacza areszt domowy, w tym godzinę policyjną od 22.00 do 6.00 rano.

W marcu 2022 roku ujawniła na twitterze, że stała się celem ataków zwolenników wojny rosyjsko-ukraińskiej. Zamieściła zdjęcia drzwi swojego mieszkania, na których widać literę „Z”, symbol używany przez zwolenników rosyjskiej inwazji na Ukrainę. 16 marca Misik napisała na Twitterze: „Moje mieszkanie zostało poddane zabiegom kosmetycznym”.

Studiowała lub studiuje dziennikarstwo na Uniwersytecie Moskiewskim. Nie jest jasne, czy w związku z protestami i aktywizmem kontynuuje naukę, lecz znając rosyjskie władze, najpewniej została wyrzucona z uczelni.

Misik dorastała na przedmieściach Moskwy, stała się aktywna politycznie w wieku 16 lat. Powiedziała BBC: „Niewiele młodych kobiet w Rosji ma motywację polityczną – tylko te, które chcą zajmować się dziennikarstwem. Ja jestem wyjątkiem, a nie regułą”. Według BBC,Olga powiedziała, że rosyjskie władze próbowały nakłonić jej rodziców do interwencji i powstrzymania przed protestowaniem. Jednak rodzina wspierała ją, mimo obaw, że może się jej stać krzywda. Jak sama mówi, nie popiera żadnej partii politycznej.

Oto jej mowa końcowa z majowego procesu:

„Często jestem pytana, czy się nie boję. Częściej za granicą niż w Rosji, ponieważ nie znają specyfiki naszego życia, nie wiedzą o Czarnych Mariach, aresztowaniach i więzieniach bez powodu i podstaw. Nie znają uczucia desperacji, które wypijamy z mlekiem matki. I to właśnie to poczucie desperacji osłabia wszelkie przejawy strachu, zarażając nas wyuczoną bezradnością. Jaki jest sens bać się, jeśli twoja przyszłość nie zależy od ciebie?

Ja nigdy się nie bałam. Czułam rozpacz, bezradność, desperację, frustrację, niepokój, rozczarowanie i wypalenie, ale ani polityka, ani aktywizm nigdy nie zaraziły mnie strachem. Nie bałam się, kiedy uzbrojeni bandyci wtargnęli tej nocy do domu i grozili mi więzieniem. Chcieli mnie przestraszyć, ale ja się nie bałam. Żartowałam i śmiałam się, bo wiedziałam, że jak przestanę się uśmiechać, to przegram.

Kiedy jechałam do Moskwy z tymi bandytami w ich Czarnej Marii, pomyślałem, że być może widzę swój ostatni świt na wiele lat. Przypomniałam sobie ojca, którego po raz pierwszy zobaczyłam płaczącego, mamę, która szeptała mi do ucha: „Nie przyznawaj się”, brata, który przybiegł do mnie do chaty, Igora leżącego na podłodze i ignorującego pytania agentów. Byłam smutna i zraniona, ale nie bałam się.

Nie bałam się, gdy wsadzili mnie do celi. Martwiłam się o Igora i wiele razy czytałam list od przyjaciół, ale mój los był najmniejszym zmartwieniem. To bardzo dziwne, może to jakiś mechanizm obronny, ale w ciągu tych dni ani razu nie poczułem strachu.

Pamiętam dobrze, że pojechałam na ten protest, obiecując sobie, że będzie to ostatni protest w mojej karierze aktywistycznej, że przechodzę na polityczną emeryturę i wracam na studia. Byłam niespokojna i martwiłam się, jak to wszystko się potoczy, ale nie bałam się. Nawet studiując kodeks karny i administracyjny oraz wszystkie precedensy dotyczące podobnych działań, nie bałam się. To była piękna noc i zdawałam sobie sprawę, że to może być moja ostatnia noc wolności, ale to mnie nie przerażało.

Jednak od czasu rewizji i przez ostatnie dziewięć miesięcy odczuwam ciągły strach. Od tamtej nocy w celi ani razu nie spałam normalnie. Co noc budzą mnie najmniejsze dźwięki, ciągle wyobrażam sobie kroki na korytarzu, ogarnia mnie panika na widok żwiru pod kołami samochodów za oknem.

I wydaje mi się, że cały strach, który nagromadził się we mnie przez ostatnie dziewięć miesięcy, koncentruje się tu i teraz, w moim końcowym oświadczeniu, ponieważ publiczne oświadczenia są dla mnie o wiele straszniejsze niż mój wyrok. Mój puls wynosi teraz 150, mam wrażenie, że moje serce zaraz pęknie na kawałki, a gęsia skórka jest nawet na skórze głowy.

Niektórzy mówią, że nie można się bać, gdy się wie, że ma się rację. Ale Rosja uczy nas, że należy bać się nieustannie. Kraj, który każdego dnia próbuje nas zabić. A jeśli jesteś poza systemem, jesteś tak dobry, jak martwy.

I być może bałam się, kiedy jechałam na ten protest. Ale rozumiałem, że nie mogę postąpić inaczej. Zrozumiałam, że nic innego nie jest możliwe. Że jeśli tym razem będę milczeć, nigdy nie będę w stanie stawić czoła samej sobie. Kiedy moje dzieci zapytają mnie, gdzie byłam, kiedy to się stało, jak mogłam do tego dopuścić i co zrobiłam, żeby cokolwiek naprawić, nie będę miała im nic do powiedzenia. Co miałam powiedzieć? Że stałam w pikiecie przed FSB? To zabawne. Urocze samooszukiwanie się, na które nie mogłam sobie pozwolić.

A co z waszymi dziećmi? Kiedy zapytają was, gdzie byliście, kiedy to się stało, co im powiecie? Że wydawaliście wyroki skazujące?

Oczywiście, że byłam na tym proteście. Nie żałuję tego i co więcej, jestem dumna z tego, co zrobiłam. Tak naprawdę nie miałam wyboru i musiałam zrobić wszystko, co w mojej mocy, więc nie mam prawa tego żałować. A gdybym miała możliwość powrotu do przeszłości, zrobiłabym to wszystko jeszcze raz. Gdyby groziła mi kara śmierci, zrobiłabym to jeszcze raz. Robiłabym to wciąż i wciąż, raz za razem, aż nie byłoby już nic, na co mógłabym mieć wpływ. Ludzie mówią, że powtarzanie tych samych czynności w oczekiwaniu na inny rezultat jest szaleństwem. Okazuje się, że nadzieja jest szaleństwem. Ale zaprzestanie działań, które uważasz za słuszne, gdy wszyscy wokół uważają je za bezużyteczne, to wyuczona bezradność. Wolę być szalona w waszych oczach niż bezradna w moich własnych.

Postacie z peryferii sprawy Nowej Wspaniałości powiedziały mi w niedzielę, że nie poszła ona na marne. Że dała im nadzieję. Że im na tym zależy. I nawet jeśli jest to tylko połowiczna prawda, oznacza to, że wszystko to dzieje się z jakiegoś powodu. Jeśli choć jedna osoba, która obecnie przebywa za kratami, poczuje się łatwiej dzięki temu wspierającemu ją wiecowi, to znaczy, że nie wszystko poszło na marne. To znaczy, że nie mam prawa narzekać, że mogę trafić za kratki.

Masłow osobiście widział plakaty skierowane do niego. Krasnow osobiście zażądał wszczęcia przeciwko nam sprawy. Oznacza to, że moje wyzwanie zostało przyjęte. A więc mnie wysłuchali. A więc to nie wszystko na próżno. Byłoby nie tylko nieuczciwe, gdybyśmy nie odpowiedzieli na to wyzwanie.

Brak uznania mojego udziału w proteście byłby nie tylko pozbawiony uczciwości. Zniweczyłoby to wszystkie moje wysiłki, cały mój strach i cierpienie, wszystkie moje osiągnięcia, mój ból i mój gniew. Nie mogę sobie pozwolić na brak zasad, z jakim żyją nasz śledczy i prokurator. Nasz śledczy w swoim biurze był tak dumny ze swojej wierności zasadom, z tego, jak powstrzymywał sprawy, które nie miały sensu, ale na sali sądowej podkulał ogon jak tchórz, niewyraźnie mamrocząc coś o podstawach, które wciąż miały moc, i bardzo mi przykro, że już go nie zobaczę i nie będę mógł mu powiedzieć w twarz, jak nim gardzę. Gardzę też naszym młodym prokuratorem, który jest za młody na hipokryzję i kłamstwa. Nie da się nie gardzić i nie rozumiem, jak można nie gardzić sobą, jak można patrzeć w oczy swoim najbliższym.

I wy też. Kiedy przedłużasz okres tymczasowego aresztowania, odrzucasz wnioski obrony i połykasz falsyfikaty, którymi karmi cię prokuratura, doskonale rozumiesz, jaką zbrodnię popełniasz, i zdajesz sobie sprawę ze swoich czynów jeszcze wyraźniej niż ja tamtej fatalnej nocy. Zabraniając mi kontaktu z najważniejszą osobą w moim życiu, dobrze wiecie, co robicie. Uważacie za humanitarne osądzanie kogoś za to, że znalazł się w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie i zadawał się z niewłaściwymi ludźmi. Myślicie, że możesz wszcząć sprawę karną przeciwko człowiekowi tylko dlatego, że go kocham, a potem zabronić nam się komunikować, ale nie możecie. Nie możecie zabronić mi kochać, nie możecie zabronić młodości i nigdy nie zabronicie wolności. Nie zabronicie prawdy.

I sami dobrze widzicie, że ten wyrok jest bardziej punktem zwrotnym dla was niż dla mnie. Ponieważ ja już dawno temu wybrałam swoją stronę, a teraz wy musicie zdecydować, jaką drogą pójdzie całe wasze przyszłe życie. Dla mnie ani ta debata, ani ogłoszenie nic nie znaczą i o niczym nie zadecydują. Nie wydajecie tego wyroku na mnie – wydajecie go na siebie.

Reżim faszystowski nigdy nie wydaje się faszystowski od wewnątrz. Wydaje się, że jest to drobna cenzura, jakiś rodzaj ukierunkowanych represji, które nigdy was nie dotkną. Ale to nie ja jestem tu dziś oskarżona. Dziś decydujecie nie o moim losie, lecz o swoim własnym, i wciąż macie szansę wybrać właściwą drogę. Bo nie możecie się dalej oszukiwać. Wiecie, co się tu dzieje. Wiesz, jak to się nazywa. I wiecie, że istnieje dobro i zło, wolność i faszyzm, miłość i nienawiść, a zaprzeczanie istnieniu obu byłoby największym oszustwem. A ci, którzy teraz wybrali stronę zła, z góry zarezerwowali sobie miejsce w dołku. Haga czeka na każdego, kto jest zaangażowany w to bezprawie.

Nie obiecuję, że zwyciężymy jutro, pojutrze, za rok czy za dziesięć lat. Ale pewnego dnia zwyciężymy, bo miłość i młodość zawsze zwyciężają. Nie obiecuję, że dożyję tej chwili, ale mam szczerą nadzieję, że dożyjecie jej wy. I oszukujecie się wszyscy, jeśli naprawdę twierdzicie, że znalazłam się tu z powodu protestu pod Prokuraturą Generalną. Oszukujecie się, jeśli nie zwracacie uwagi na neon „POLITYKA”, który wisi nad całym procesem – proces nie jest wymierzony w nas, ale w zdrowy rozsądek.

Wiecie, dlaczego ja tu jestem. I wiecie, dlaczego ci dwaj są tutaj – ponieważ są moimi przyjaciółmi. Wiecie, za co tak naprawdę jestem sądzona. Za czytanie Konstytucji. Za moją postawę obywatelską. Za to, że zostałam uznany za Osobę Roku. Za moje zasady. Za przemówienia. Może nawet pochlebiałoby mi takie jawnie polityczne oskarżenie, gdyby teraz nie represjonowano wszystkich, którzy mają swoje zdanie.

Wszystkie argumenty oskarżenia próbują udowodnić mój udział w tej sprawie. Nie będę się rozwodziła nad tym, że nawet nie udało im się tego zrobić profesjonalnie – w aktach sprawy znajduje się sfałszowane badanie odcisków palców, a na moim ubraniu nie ma śladów farby, o czym mogliście się przekonać, oglądając dowody. Prokuratura zmarnowała dziewięć miesięcy na udowodnienie mojego udziału, któremu nawet nie zaprzeczyłam. Ale co ten udział w ogóle oznacza w sprawie, w której nie ma akt? Jakie znaczenie ma to, że tam byłam, jeśli nie ma żadnego przestępstwa? Chociaż skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie było żadnego przestępstwa, ponieważ jest przestępstwo, które zostało popełnione przez śledztwo i prokuraturę, i mam szczerą nadzieję, że wy, towarzyszu sędzio, nie popełnicie tego samego przestępstwa.

Dlatego domagam się pełnego i bezwarunkowego uniewinnienia, bez żadnych półśrodków, takich jak zakończenie postępowania grzywną sądową. Jestem pewna swojej niewinności i jestem gotowa bronić jej bez kompromisów.

Absurdalność tej sprawy jest dla nas wszystkich oczywista: począwszy od restrykcji przedprocesowych, a skończywszy na sfabrykowanych zarzutach, które zostały udowodnione przez obronę. Ale to nawet nie jest główny zarzut. Chodzi o to, że w imieniu strony poszkodowanej kilku świadków i ekspertów bardzo podkreślało nasz wiek, argumentując, że nasze zachowanie wynika z młodzieńczej żywiołowości. Prawda jest jednak taka, że każde z nas jest o wiele bardziej dorosłe niż każdy z Was. O wiele bardziej dorosłe niż Krasnow, który, jak zauważył Dmitry, był dziecinnie zdenerwowany przez kilka plakatów. Prawda jest taka, że jest mi bardzo trudno to powiedzieć, ale mogę to powiedzieć i zrobię to o wiele uczciwiej niż ktokolwiek z Was, ponieważ Wy w ogóle nie macie nic do powiedzenia w tej sprawie. Prawda jest taka, że nawet jeśli pewne działania są zabronione, a nasze wolności ograniczone, w sądzie i w areszcie, nawet z identyfikatorami GPS i sztywnym harmonogramem, jesteśmy o wiele bardziej wolni niż ktokolwiek z was, ponieważ te trzy lata miną, a nawet zanim się skończą, nadal będę wypowiadała swoje zdanie i robiła to, co uważam za słuszne, a wy niestety nie potraficie zmusić się do tego samego.

Ostatnie dziewięć miesięcy było naprawdę bardzo trudne i nie chciałabym ich ponownie przeżywać. Przez cały ten czas żałowałam z różnych rzeczy, myślałam: „Ale co by było, gdyby…”, „Wszystko mogłoby być inaczej…”. Ale okłamywałam sama siebie, bo przecież nie mogło być inaczej. Od chwili, gdy wzięłam do ręki Konstytucję, moja przyszłość była przesądzona. Przyjęłam ją z odwagą. Podjęłam słuszną decyzję, a słuszna decyzja w państwie totalitarnym zawsze wiąże się ze strasznymi konsekwencjami. Zawsze wiedziałam, że pójdę do więzienia; było tylko pytanie, kiedy. Czytam właśnie książkę Markusa Zusaka o życiu w reżimie faszystowskim, w której pisze on: „Mówisz, że to był pech, ale przecież od początku wiedziałaś, że tak będzie”. To zdanie doskonale opisuje sprawę karną przeciwko mnie. To nie była głupota, ani pech, ani wypadek – i na pewno nie było to przestępstwo. Zawsze wiedziałam, że do tego dojdzie, i zawsze byłam na to przygotowana. Nic, co zrobicie, nie będzie dla mnie zaskoczeniem.

Mój prawnik opowiadał dziś o Sophie Scholl, której historia jest bardzo podobna do mojej. Ona była sądzona za ulotki i graffiti, ja za plakaty i farby. Jestem w zasadzie sądzona za przestępstwa myślowe, tak jak ona była kiedyś sądzona. Mój proces jest bardzo podobny do jej procesu, a dzisiejsza Rosja jest bardzo podobna do faszystowskich Niemiec. Sophie nigdy nie wyrzekła się swoich przekonań, nawet przed gilotyną. Jej przykład zainspirował mnie do tego, aby nie zgodzić się na wycofanie zarzutów. Sophie Scholl uosabiała młodość, szczerość i wolność, i mam nadzieję, że w ten sposób ona i ja jesteśmy do siebie podobne.

Reżim faszystowski w Niemczech ostatecznie upadł, tak jak upadnie reżim faszystowski w Rosji. Nie wiem, kiedy to nastąpi – może za tydzień, może za rok, może za dekadę – ale wiem, że kiedyś zwyciężymy, bo miłość i młodość zawsze zwyciężają…

Na zakończenie mojej ostatniej wypowiedzi chciałabym przytoczyć cytaty z dwóch niezwykłych osób: Albusa Dumbledore’a i Sophie Scholl. Zbyt wiele z tego, co dziś powiedziałam, dotyczyło strachu, więc oba te cytaty będą dotyczyły światła. Zaczęłam od strachu, ale skończę z nadzieją.

W czasie wojny Albus Dumbledore powiedział: „Szczęście można znaleźć nawet w najciemniejszych czasach, jeśli tylko pamięta się o zapaleniu światła”.

Ostatnie słowa Sophie Scholl przed jej egzekucją brzmiały: „Słońce wciąż świeci”.

Słońce rzeczywiście nadal świeci. Nie mogłam go zobaczyć przez okno aresztu, ale zawsze wiedziałam, że tam jest. I jeśli teraz, w tych mrocznych czasach, potrafimy zwrócić się ku światłu, to być może dzięki niemu uda nam się choć o jeden mały krok przybliżyć do naszego zwycięstwa”.