Naiwni są ci, którzy myślą, że planetę będzie się dało uratować bez zmian na całym świecie w sposobie produkcji, organizacji życia, stosunku do zwierząt i zasobów naturalnych.
Kapitalizm jest systemem nastawionym na ciągły zysk, bynajmniej nie pracowników, a elit. Pogoń za bogactwem jest priorytetem, a kwestie moralne, jak chociażby środowiskowe, czy ludzkie, schodzą na dalszy plan. Mamy wzrost dla wzrostu, a elity będą mydlić ludziom oczy, mówiąc, że katastrofy klimatycznej nie ma / nie jest taka zła, albo że da się ją pokonać, jeśli tylko każdy zaopatrzy się w ich produkty i da im jeszcze więcej pieniędzy.
Produkcja towarowa jest kompletnie nieopłacalna środowiskowo, gdyż najczęściej firmy znacznie przeceniają popyt i produkują za dużo. Te produkty są potem niszczone lub wyrzucane na śmietnik, co tylko jeszcze bardziej zatruwa środowisko. Od dziesiątek lat, lobby samochodowe wymuszały poszerzenie dróg i budowę większej ich ilości, żeby więcej aut mogło po nich jeździć, a co za tym idzie, więcej aut mogło zostać wyprodukowanych, co przełożyło się na zyski branży samochodowej. Te auta muszą też być czymś napędzane, a firmy naftowe już zwiększają wydobycie. Tanie loty wewnątrzkrajowe, czy na niedalekie odległości, są dziś niepotrzebne ze względu na kolej, która coraz bardziej się rozwija i bardzo dobrze.
Dopiero teraz, w przededniu nieodwracalnych zmian klimatycznych, rządy zaczęły podejmować kroki ku ratowaniu planety. Mimo, że na spokojnie mają siłę i środki, żeby osiągnąć deklarowaną neutralność klimatyczną, wolą rozkładać wszystko na etapy, aby cel osiągnąć za dziesiątki lat, gdy będzie za późno, żeby kapitaliści dalej mogli zarabiać na krzywdzie planety. Przemysł naftowy i mięsny może spać spokojnie, gorzej z mieszkańcami krajów III świata, które najdotkliwiej odczują skutki zmian klimatu.
Wiejski