Prezydent turcji próbuje budować poparcie. Na nienawiści do kurdów.

W przyszłym roku w turcji odbędą się wybory prezydenckie. Urzędujący prezydent-ludobójca, Recep Tayip Erdogan, od miesięcy przegrywa w sondażach i idąc śladami chociażby Putina, chce podbudować nacjonalistyczne nastroje poprzez odwrócenie uwagi społeczeństwa od 85% inflacji.

Turcja od lat walczy z kurdami, w iraku i syrii praktycznie dokonuje na nich ludobójstwa. W samej turcji, aż 20% ludności to kurdowie, którzy są represjonowani za śpiewanie na ulicy po kurdyjsku lub za publiczne pokazywanie swojej kultury. Mimo to, HDP (Ludowa Partia Demokratyczna) garściami czerpiąca z PKK(Partia Pracujących Kurdystanu) jest trzecią siłą w kraju. Jej działacze, w tym samorządowcy i parlamentarzyści, są aresztowani pod zarzutami działalności terrorystycznej.

Wczoraj w istanbule miał miejsce zamach bombowy, w którym zginęło 6 osób, a dziesiątki zostało rannych. Oczywiście, rząd od razu wskazuje winnych: kurdowie! Erdogan na nowo chce rozpalić strach przed PKK, PYD i kurdami w ogóle, by obywatele zebrali się wokół dobrego ojca narodu, który chroni ich przed barbarzyńcami. Tego typu „false flag” będzie najpewniej więcej, by wzmocnić poczucie strachu, a może i nawet wprowadzić stan wyjątkowy, odpuszczając sobie jakieś tam wybory. Mimo zbrodni popełnianych na terenach północno-wschodniej syrii i w irackim kurdystanie, ani UE, ani NATO, ani (co nie powinno dziwić) ONZ, nie robią nic, by powstrzymać Erdogana i pomóc kurdom. Mają nadzieję, że przyszłoroczne wybory będą uczciwe, wygra opozycja i turcy sami rozwiążą swoje problemy, a w tym czasie, tureckie drony i gazy bojowe dalej będą mordować kurdów.

Wiejski