Hitler już w 1923 mówił, że jego pierwszą decyzją po dojściu do władzy będzie wieszanie Żydów. Powiedział też: „Naszym hasłem jest „Niemcy dla Niemców” (przyp. Brzmi znajomo 😏). Cudzoziemcy, czy to Żydzi, czy nie, będą mogli żyć w Niemczech tylko przez cierpienie…”
Podobne fantazje opisywał w „Mein Kampf”, a gdy już doszedł do władzy, zaczął realizować obietnicę zawartą w powyższym cytacie. Krok po kroku zaczęto pozbawiać osoby pochodzenia innego niż aryjskie praw, aż w końcu większość trafiła do obozów koncentracyjnych, gdzie poddawana była niewolniczej pracy, albo zabijana.
Jako osoby, którym wpisano do dokumentów narodowość polską, nie zapominajmy też o udziale w ludobójstwie naszych pobratymców, którzy mogli przyczynić się do śmierci nawet 200,000 Żydów. Antysemityzm w II RP miał się świetnie, był krzewiony nie tylko przez nacjonalistów, ale i kościół katolicki.
Dziś, w Międzynarodowy Dzień Pamięci Ofiar Holocaustu, pamiętajmy, że „Auschwitz nie spadło z nieba”, jak rzekł Marian Turski. Szoa była wynikiem tolerowania w przestrzeni publicznej poglądów, które oparte były na eugenice, rasizmie i nacjonalizmie, przeświadczeniu, że jedna kultura może być w jakiś sposób lepsza od drugiej. Łatwiej było przekonać ludzi, że za powojenną niedolę odpowiadają Żydzi i komuniści, a nie integralne mechanizmy kapitalizmu, który korzystny jest dla wąskiej grupy osób.
Nigdy więcej.
Wiejski