Unia Europejska jest oparta na poglądach sprzed ponad trzydziestu lat. Na początku lat 90-tych XX wieku uwierzono, że po upadku „żelaznej kurtyny” nastąpi era pokojowej globalizacji. Wobec wyzwań tamtych czasów już pod koniec lat 80-tych minionego wieku chciano pogłębić integrację państw ówczesnego EWG-u pod względem ekonomicznym, a także politycznym. Swobodny przepływ towarów i usług miał uczynić rynek zachodnioeuropejski konkurencyjnym wobec Chin i Stanów Zjednoczonych.
Kwestie solidaryzmu społecznego i praw człowieka nie podnoszono w tamtym czasie tak jak temat ułatwień w handlu. Sprawy społeczne pozostawiono w gestii rządów krajów członkowskich UE. Dziś ten porządek po upadku dwubiegunowego świata na naszych oczach dobiega do końca. Państwa unijne eksploatowały do maksimum obywateli. Zresztą jest ich obecnie mniej niż ponad trzydzieści jeden lat temu, kiedy UE zaczynała istnieć. Kończą się źródła naturalne z których wyrosły fortuny najzamożniejszych europejczyków, kończy są także tania siła robocza.
Wakujące miejsca pracy to nie tylko doświadczenie Francji czy Niemiec. Młodzi obywatele UE wychowani w konsumpcyjnym świecie nie mogą przyjąć do wiadomości, że ich życie toczy się równolegle z wyludnianiem swoich wsi i miasteczek, co widać dobrze w krajach europy nalężących kiedyś do bloku wschodniego (włączając w to dawne tereny NRD). Dziś w państwach unijnych za wynagrodzenia można często kupić jedzenie, ale opłacić czynsz za mieszkanie (nawet znajdujące się poza centrum miasta) jest trudno. Nierówności społeczne pogłębiają się, klasa średnia będąca do niedawna siłą napędową Unii Europejskiej spada w otchłań.
Młodzi odrzucają fakt, że z roku na rok wody z rzek i mórz wdzierają się coraz bardziej w głąb lądu zabierając im i ich rodzinom dobytek życia. Wolą wierzyć w proste rozwiązania, powrót do korzenia, patriarchalnego świata, bez tych równościowych lewackich gadek. Niech będzie jak za czasów EWG, wolny rynek w przepływie towarów z kontrolą osób na granicy, byle obcy się nie plątali po naszej ziemi. Wtedy będzie dobrze jak za młodości rodziców i dziadków. Nic dziwnego, że politycy skrajnie prawicowi zyskują w sondażach głosy tych, którzy urodzili się po 1990 roku. Utrata dotychczasowego statusu materialnego lub niemożliwość jego osiągnięcia przez nich nie jest winą uchodźców, mniejszości czy tzw. lewaków. Dobrobyt się kończy na naszych oczach z innych powodów. Ceny idą w górę ponieważ tanie (nieekologicznie) materiały i źródła energii jak węgiel, ropa czy gaz wyczerpały się lub wyczerpują. Rosja ma ich sporo, ale zależność gospodarcza zachodu od niej przyniosła wojnę na ukrainie i cierpienie tysięcy ludzi. Rosja jest najlepszym przykładem zmieniającego się klimatu. Syberyjskie lasy płoną z racji coraz wyższych temperatur. To tam lokują swoje nadzieje prawicowi populiści widząc w rosyjskim carze – prezydencie Władimirze Putinie – zbawcę dla „normalnego” świata.
Uzależnienie gospodarek państw zachodnich od tanich (nieekologicznych) surowców energetycznych z rosji przyczyniły się do dalszej dewastacja ziemi. Klasa średnia np. we francji i w niemczech bogaciły się równolegle z rosyjskim dyktatorem oraz jego ludźmi. Polityka skorumpowanego kanclerza Gerharda Schrödera i prezydenta francji Jacquesa Chiraca zapewniła krótkotrwały spokój europie. Spokojnie nie było za to w reszcie świata, zmiany klimaty, konflikty zbrojne i niestabilna sytuacja polityczna skłoniła wiele osób z Azji i Afryki do ucieczki na stary kontynent. Finał jest dobrze znany, a samą UE stawia się w oczach obrońców praw człowieka w złym świetle.
Walka z uchodźcami podkręciła emocje, polaryzacja społeczeństw europejskich stała się faktem, temat praw człowieka przestał się w debacie publicznej liczyć (jakby liczył się wcześniej). Dla europejskiej skrajnej prawicy w dążeniu do władzy jeden z celów został osiągnięty. Przeciwnicy polityczni mówią ich językiem chcąc w ten sposób „uratować” demokrację przed faszyzmem. To błąd. Ponieważ w europejskich społeczeństwach rośnie przekonanie o słuszności wyrzucenia i nieprzyjmowaniu obcych z ich krajów.
Na tym się nie skończy, po wyrzuceniu wszystkich imigrantów i „nieswoich” będzie jeszcze gorzej. Wszystkie znane zakazy i nakazy znane z koszmarnej przeszłości wrócą. Zacznie się rewizjonizm terytorialny, dyskusje o przywróceniu tronów byłym rodzinom panującym skompromitowanym wywoływanymi przez nich wojnami w przeszłości. Orbanowi marzą się od lat „Wielkie Węgry” pod panowaniem Habsburgów. Austriacy marzą o powrocie do czasów dwugłowego orła. AFD po cichu przymila się do Hohenzollernów, a zwolennicy tej partii mówią otwarcie o tym, że Niemcy posiadają granice z 1871 roku. Tylko Marine Le Pen ze swoim Zgromadzeniem Narodowym jeszcze nie oferuje Burbonom Orleańskim powrotu do Wersalu. Kto wie jaką „Galię dla Galów” szykują prawicowe oszołomy?
Jedno jest pewne, na tą chwilę szansę na rządy faszystów w Paryżu są realne. A niebawem przedterminowe wybory do francuskiego parlamentu! Lata powstrzymywania partii rodziny Le Penów przed marszem po władze skończyły się porażką. Na własne życzenia liberalnych elit w paryżu. Niemcy to kolejny „sukces” po 1990 roku. Nie udało się zmienić dawnego NRD w kapitalistyczne eldorado, o czym marzył nieżyjący kanclerz Helmut Kohl. Życie w nieustannym strachu przed utratą pracy i środków do życia stało się źródłem frustracji młodych ludzi żyjących na wschodzie kraju. Chcą zmian radykalnych a w zamian jedyną alternatywę jaką mają to neonaziści z AFD. Wyniki ostatnich wyborów do europarlamentu są porażką nie tylko obecnie rządzącej w niemczech koalicji, ale wszystkich rządów po 1990 roku.
Skrajna prawica nie ma żadnego programu społecznego. Praca tylko dla niemców, francuzów czy włochów nie zakończy wyzysku. Mieszkania również będą (tak jak obecnie) niedostępne dla wszystkich. Prawo własności to świętość dla nich. Powrót do współpracy ekonomicznej z rosją jeszcze bardziej przyspieszy proces ocieplania się klimatu i dalszą dewastację ziemi. Wszystko co proponują europejczykom skrajnie prawicowi politycy sprowadza się jedynie do szczucia na obcych i mniejszości, wzmaganie lęków, a także odwoływanie się do totalitarnych systemów. Wolny rynek w europie bez wątpienia przyczynił się do popytu na polityków o poglądach faszystowskich. Proste rozwiązania w ich wykonaniu prędzej czy później spłyną wraz z domami i rzeczami „panów” europy. Wtedy trzeba będzie wytłumaczyć ludziom, dlaczego mimo zamordystycznego „bezpieczeństwa” natura nie słucha się rasy panów i upomina się o swoje?
Robert
Artykuły publikowane w kategorii Wpisy autorskie i ze stron osobistych są pisane przez pojedyncze osoby i nie zatwierdzane przez całą grupę. Cenimy sobie różnorodność w anarchizmie i we własnej grupie i uważamy, że są warte publikacji niezależnie od tego, że z pewnością nie zawsze każdy w kolektywie zgadza się ze wszystkim, co piszą inne osoby z grupy.