Musimy się pogodzić się z tym, co ni uchronne. A nieuchronne jest to, że będziemy mieli mniej sportowców. XXXIII Letnie Igrzyska Olimpijskie w Paryżu obnażyły smutną prawdę o polskim sporcie. Mówi się, że sport to zdrowie i jest w tym wiele prawdy. Sport w wykonaniu biznesowym na pewno nim nie jest. Ciągłe naciski na sportowców aby osiągali najlepsze wyniki stanowią istotę tego wszystkiego. Sponsorzy chcą wyników, ale w przypadku polski idzie o coś innego. Związki sportowe to patologia o której było wiadomo od lat. Kiedy dwadzieścia lat temu odbywały się igrzyska letniej olimpiady w Atenach było tak samo. Rozczarowań wynikami polskich olimpijczyków było mnóstwo, natomiast trzeźwych ocen nie za wiele ze strony dziennikarzy nie tylko sportowych. Tak samo jak w greckiej stolicy przed dwoma dziesięcioleciami tak teraz w Paryżu udało się zdobyć dziesięć krążków. Tylko w Atenach 3 z nich były złote, a teraz jest jeden. Jednak jak patrzy się na wyniki z lat 2004-2024 to tylko w Tokio (2021) zdobyto dla polski 14 medali. W Pekinie (2008) było ich 11, w Londynie (2012) i Rio de Janeiro (2016) także polscy sportowcy zdobyli tyle samo olimpijskich krążków.
Z tych danych wynika, że jeśli idzie o wyniki pod względem liczby medali od dwudziestu lat polski sport jest na tym samym poziomie. Skąd więc to biadolenie w przestrzeni publicznej? Wynika ono z prostej przyczyny jakim jest ogólnopolskie urojenie, że mamy sportowców na miarę naszych „aspiracji” i „możliwości”. Nic bardziej mylnego. Mamy od trzydziestu czterech lat spadającą populację, co zresztą zauważył w kontekście naszego udziału w olimpiadzie w Paryżu dziennikarz portalu Sport.pl. Michał Kiedrowski: „Gdy popatrzymy, skąd pochodzili polscy sportowcy, medaliści igrzysk w czasach świetności naszego sportu to zobaczymy ogromną nadreprezentatywność małych miejscowości i niewielkich miast. Sulęcin, Ratoszyn Pierwszy, Żary, Wąbrzeźno, Oleśnica, Białogard, Nowy Dwór Mazowiecki, Czechowice-Dziedzice, Nowy Tomyśl, Sierpc – to dla przykładu niektóre tylko z miejscowości urodzenia polskich medalistów olimpijskich z Barcelony (pominąłem piłkarzy, bo to zupełnie inny gatunek sportowców). Teraz Polska prowincjonalna praktycznie wymiera. W skali całego kraju z naszą demografią jest źle, ale jeśli spojrzy się na nią z punktu widzenia podziału na duże miasta i ich okolice oraz pozostałe, to sytuacja dla tej drugiej części kraju jest po prostu tragiczna”. W dużych miastach jest wiele dróg kariery, na prowincji nie ma już wielu młodych mogących uznać sport zawodowy za szansę awansu. Czasy się zmieniły i ludzie także. Bardziej od braku medali martwiłbym się stanem otyłości wśród dzieci. Z tym problemem zmaga się obecnie co trzeci 8-latek.
„Zgodnie z wynikami opisanymi w raporcie „Zdrowie i styl życia polskich uczniów” nadmiar masy ciała dotyczy 31,8% uczniów klas II i 29,0 % uczniów klas VII. Co piąty uczeń klasy II i klasy VII ma obwód bioder powyżej wartości zwiększającej ryzyko wystąpienia zaburzeń sercowo-naczyniowych”.
Cytat powyższy pochodzi ze strony „The Sport” (11.08.24).
Kolejny problem społeczny nad którym niby się dyskutuje a niewiele się robi. Czego się można spodziewać kiedy w szkołach nie ma od lat pielęgniarek, a co za tym idzie opieki medycznej na przyzwoitym poziomie. Wolimy żyć w kulcie pracy nie mając czasu aby się zbadać u lekarza profilaktycznie i zadbać o stan swojego zdrowia. Za to chętnie hejtujemy w komentarzach sportowcom, którym się nie udało. No nie udało się i tyle. Nie umrzemy z powodu słabych wyników polskich olimpijczyków. Będzie ich mniej a zatem tyle medali ile wywalczą na arenach olimpijskich w następnych dekadach. Spadek liczby sportowców biorących udział w igrzyskach może spowodować konieczność ograniczenia liczebności związków sportowych. Już w Atenach na jaw wychodziło, że wraz z delegatami ze związków sportowych na trybunach byli obecni członkowie ich rodzin. Nepotyzm i kolesiostwo zawsze było i raczej się to nie zmieni. System jaki powstał wokół olimpijczyków przez lata nie ulegnie zmianie z dnia na dzień. Zbyt wielu działaczy straciło by na tej zmianie. To osoby wpływowe, które prócz doświadczenia czy medali w przeszłości zyskały nieograniczony dostęp do polityków. Oni i sponsorzy są patologicznym stanem polskiego sportu zawodowego. Widzą to młodzi sportowcy i nie chcą się garnąć do czegoś, co może dla nich skończyć się, w najgorszym przypadku, kalectwem do końca życia, w najlepszym – zaledwie marzeniami o olimpijskim złocie.
Robert
Artykuły publikowane w kategorii Wpisy autorskie i ze stron osobistych są pisane przez pojedyncze osoby i nie zatwierdzane przez całą grupę. Cenimy sobie różnorodność w anarchizmie i we własnej grupie i uważamy, że są warte publikacji niezależnie od tego, że z pewnością nie zawsze każdy w kolektywie zgadza się ze wszystkim, co piszą inne osoby z grupy.