Starszy pan ze zdjęcia czyli jak speedmail “szanuje” pracowników

Na portalu dla fotografów papillon.flog.pl można zobaczyć dwa zdjęcia prezentujące starszego przygarbionego nieco brodatego pana w czarnej czapce na głowie. Ubrany w za duży jasnoniebieski garnitur i również za duże szare spodnie. Idzie uliczką domów jednorodzinnych w nieznanym dla oglądających owo zdjęcie mieście. Trzyma torbę prywatnego operatora pocztowego oraz siatkę z logo znanej sieci dyskontu. Praca oddala od nas trzy wielkie niedole: nudę, występek i ubóstwo, napisane jest tak pod fotografią. Starszy pan na drugiej fotografii znika z obiektywu idąc w znanym sobie kierunku. Wygląda na niemającego pojęcia, że ktoś uwiecznia na trwałe jego wizerunek. Ironiczne jest w tym wszystko. Oba zdjęcia i opis. Starszy pan był doręczycielem prywatnej firmy „Speedmail” mającej główną siedzibę w Piotrkowie Trybunalskim. Firma od lat zajmuje się doręczaniem prywatnej korespondencji do naszych domów. Czy ją chcemy czy nie? To już inna kwestia. Głównym klientem tej firmy są m.in. babrające się w windykacji hieny, firmy krzaki, firmy ubezpieczeniowe, nawet operatorzy sieci kablowej oraz sieci komórkowej. Czy sądzicie, że wasze listy są bezpieczne np. faktury za prąd czy kablówkę? Otóż absolutnie nie! Dlaczego? Ponieważ model biznesowy tej firmy to maksymalizacja zysku i minimalizacja strat. Na czym polega ich model biznesowy? Na zbudowaniu sieci operatorów w całym kraju, których nęci się wizją rozwoju w ramach współpracy ze Speedmailem. Świetlana przyszłość prezentowana przez zarząd firmy ma się nijak do rzeczywistości. Koszty rozczarowania współpracą szefów lokalnych oddziałów ze „Speedmailem” ponoszą oczywiście pracownicy. Najchętniej widziane są do roli doręczycieli osoby bez doświadczenia. Najlepiej mające małą lub żadną wiedzę o swoich prawach. Nie dostają żadnych umów, za to do podpisania mnóstwo wyroków (oświadczeń) na siebie wypadku zgubienia listu. Za zapodzianie przesyłki listu na rejonie kary przewyższają zarobki za kilka dni! Trudno o logiczne myślenie podczas podpisywania owych oświadczeń, kiedy szukało się tyle miesięcy jakiejkolwiek roboty. Cieszy znaleziona na dzień dobry praca i perspektywa zarobkowania. Niestety osoby niewykfalifikowane mają najgorzej na rynku pracy. Nie zmieniła tego doniedawna trwająca hossa dla pracowników. W cenie byli inni z doświadczeniem, kadra menadżerska przede wszystkim, których brak na rynku jest odczuwalny nawet dziś w czasach pandemii. To o nich zabiegają duże firmy oraz korporacje. O zwykłych nikt nie zabiega i ich nie chce. Takie osoby wyrzucone poza nawias wpadają z łatwością w długi, trwałe bezrobocie oraz bezdomność. Kiedy już znajdują pracę to są wykorzystywani przez firmy bogacące się na ich ciężkiej pracy. „Speedmail” jest jedną z nich i jednym z licznych argumentów do zaorania kapitalizmu.

Od czego się to wszystko zaczęło? „Speedmail” powstał prawie dekadę temu, we wrześniu 2011 roku. Data ma tu znaczenie. Był to czas, kiedy 'uwolniony’ przez Unię Europejską rynek pocztowy w krajach członkowskich miał położyć kres monopolowi państwowych operatorów pocztowych. W blokach od trzech lat wisiały euroskrzynki. „Ponurych” i starych listonoszy w niebieskich uniformach oraz czarnych torbach na ramieniu mieli wyprzeć młodzi, piękni doręczyciele z „InPostu” oraz „Speedmaila”. Miało być cudownie, wszyscy zadowoleni z usług prywatnych doręczycieli. Stało się inaczej, typowo dla kapitalizmu i groteskowo. Obie firmy nie miały infrastruktury, nie miały także listonoszy. To przesądziło o końcu „InPostu” w 2016 roku i być może kiedyś zemści się na samym „Speedmailu”. Czas pokaże. Ale nie o tym. O ile „InPost” był dekadę temu bardzo agresywnym graczem (największą prywatną firmą pocztową) na rynku, to „Speedmailowi” zostały ochłapy. Miał jedną poważną firmę jako klienta, reszta to małe firmy zlecające doręczanie adresowych reklamówek. Jak można przeczytać na portalu „GoWork” o firmie z początków istnienia, problemem była mała ilość listów i groszowe zarobki. Często w oddziałach nie było pracy z braku listów. W zamian zdarzało się roznoszenie ulotek operatora sieci kablowej. Skoro firma tak cienko przędła to jakim cudem nie zbankrutowała? Tego nie wie nikt poza samym zarządem. W „GoWork” można przeczytać: Prawda jest taka, ze inpost najprawdopodobniej w II kw. 2016 roku też będzie miał problemy. Sadówki wygra PP, zostanie im pko bp oraz polkomtel, a tego jest coraz mniej. Powietrze wozić, jak speedmail?

Powyższy wpis pochodzi 11 maja 2015 roku, a więc kiedy „InPost” miał już problemy wynikające z odstąpienia sądów z umowy na doręczanie korespondencji. Było wiadomo, że firma uczyniła z umowy z sądami gwarant przetrwania. „Speedmail” wykorzystał sytuację konkurencji stając się jedyną alternatywą dla firm niezamierzających powracać do korzystania z usług Poczty Polskiej. Po upadku „InPostu” a właściwie spółki „Bezpieczny list” firma z Piotrkowa Trybunalskiego miała więcej klientów i mogła otwierać nowe oddziały. Nie zmieniła się za to polityka wobec pracowników. Nadal mieli groszowe zarobki, a do tego obciążyły ich listy, które doniedawna roznosili doręczyciele z „InPostu”. Warunki wykonywania pracy przez doręczycieli urąga wszelkim normom cywilizacyjnym.

Zacznijmy od samego sortowania listów. Czynność tą wykonują doręczyciele z samego rana. Bywają dni, kiedy listów jest dużo. Gonią terminy dostarczenia korespondencji do skrzynek. Listonosze PP mogą spokojnie na swoich rejonach roznieść korespondencję przez parę dni, gdy doręczyciele „Speedmaila” muszą to zrobić w jeden dzień. Rejony są tak wielkie, że doręczyciele kończą pracę około 19:00, a nawet później. Często psują się GPS-y, które mają pracownicy. To z tych urządzeni osoba kotrolująca pracę na rejonie odczytuje, gdzie byli i czy na pewno zostawili listy. Potem są takie przypadki: Odradzam. Po miesiącu mydlenia oczu jak to będzie cudownie, po zapewnieniach o otrzymaniu gwarantowanej kwoty 1800 PLN do 10go… otrzymałem 1200 złotych za miesiąc chodzenia dzień w dzień 20-25km, 5 dni po umówionym terminie. Ogromne rejony, nie ma kodów, wieczne problemy bo się GPS zepsuł i finalnie oszukanie na pensji. Kierownik i administracja punktu na Komuny Paryskiej we Wrocławiu mają Cię w 4 literach. Całe szczęście straciłem tam tylko miesiąc.

To wystarczy za cały komentarz. Natomiast krytyczne komentarze byłych pracowników chętnie „Speedmail” usuwa na przeróżnych internetowych forach. Nic to jednak nie przynosi. Skarg na firmę i to jak funkcjonuje przybywa ze strony tych, którzy muszą odbierać przesyłki tej firmy oraz byłych pracowników.

Robert