Weekend patolewicy i patoskłotów

[see the same article in english here]

Inicjatywa Pracownicza ramię w ramię z Agrunią, skłot Przychodnia miejscem agitacji partyjnej. Jeśli nie wierzycie sami zobaczycie na ich fanpejdzu. Oni tego nie ukrywają w czeluściach folderów własnych laptopów. Ba! Są dumni z tego, że walczą z systemem w sojuszu z beneficjentami tego systemu. Od kilku lat już IP romansowała z socjaldemokratami z partii Razem. Niektórzy związkowcy swoje prywatne relacje z politykami i polityczkami od Zandberga przełożyli na swoją działalność w IP. Teraz bratają się z obszarnikami z Agrunii. Co tam, że pan Michał Kołodziejczyk robił sobie zdjęcie z naziolem Robertem Bąkowiczem czy faszystami z Konfederacji! Ważne jest, że Agrounia jest po „naszej lewicowej” stronie. Jest teraz „lewicowcem” na miarę naszych możliwości!

Czy IP rozgrywa Agrunię czy Agrunia rozgrywa IP? Nie ma to znaczenia. Związek mieniący się anarchosyndykalistycznym zaprasza na demonstracje typa, który jeszcze tak niedawno wręczał czek na rzecz Marszu Niepodległości i stał obok Roberta Bąkiewicza. Potem związkowcy IP występują na zjedzie założycielskim Agrunii. Nieważne jakimi pobudkami się kieruje. IP legitymizuje w ten sposób partię polityczną, w której są także właściciele farm futrzarskich i osoby kwestionujące katastrofę klimatyczną. Wszystkie ich idee nie mają wiele wspólnego z lewicą a tym bardziej z anarchizmem. Sympatia Ikonowicza i Śpiewaka do Agrunii jako „reprezentanta” ludu chłopskiego nie budzi zdziwienia, postawa związkowców z IP już tak. Co ma przynieść ten dziwny sojusz? Odpowiedzi na razie nie ma. Podważa to zaufanie do IP jako anarchistycznego związku zawodowego. Jakby tego było mało związki IP z partią Razem trwają w najlepsze od lat. Przedstawiciele związku występują w parlamencie obok posła Koniecznego. Maciej Konieczny poseł Lewicy bawi na „anarchistycznym” skłocie Przychodnia. Przemocowy kolektyw z ulicy Skorupki w Warszawie szczyci się relacjami z panem posłem i wspólnym zdjęciem przy okazji wydarzenia zorganizowanego dla uchodźców. A do niego należą poniższe słowa:

Nie mam wątpliwości, że jak najintensywniejsza współpraca z naszymi partnerami, przede wszystkim z Unii, ale w dalszej kolejności także z NATO, ma charakter kluczowy”

To niejedyny „sukces” kolektywu Przychodnia. Dzień po uwiarygodnianiu przez IP panów od zabijania zwierząt i obszarników z Agrunii przyjaciele Inicjatywy Pracowniczej ze skłotu Przychodnia postanowili zaatakować sąsiedni skłot Syrena. Powodem agresji pseudoanarchistów była obrona przemocowca, który terroryzował sąsiedni kolektyw przez kilka miesięcy. Osoby mieszkające na skłocie były atakowane przez niego, były też celem jego gróźb. Żyły w nieustanym strachu. Próby mediacji z nim nie dawały nic. Nie chciał zmienić swojego przemocowego zachowania i nie chciał opuścić skłotu. Skończyło się to tragedią w ostatnią niedziele. Członkowie kolektywu Syrena wyrzucono z kamienicy przy Wilczej 30 przez dzbany z Przychodni. Po jakże udanym ataku na osoby nieheteronormatywne i działaczki feministyczne przywrócili to miejsce „prawdziwym skłotersom”. Ofiary pozostawiono samym sobie na ulicy bez możliwości zabrania swoich rzeczy, dokumentów i leków. To był początek. Sprawcy ataku użyli mediów społecznościowych do oczerniania członków kolektywu Syrena. Natomiast sprawcę bronili prezentując go jako „uchodźcę politycznego”, „przywódcę białoruskich anarchistów”. Jak się potem okazało żadnym „uchodzącą politycznym” i „przywódcą” nie był. Nie jest też znany szerszemu kręgowi białoruskich anarchistów przebywających w polsce. Natomiast wiadomo kim jest. Jest kumplem dwóch przemocowych osób będących teraz członkami kolektywu Rozbrat i działaczami IP. Wcześniej działali na Syrenie. Są znani jako działacze lokatorscy, którzy przez lata traktowali kamienicę przy Wilczej 30 jak swoją własności i decydowali kto może, a kto nie być w kolektywie. Sami natomiast łamali zasady, których inni mieszkańcy musieli przestrzegać. Kiedy kolektyw próbował nakłonić te osoby do przestrzegania zasad kolektywu skończyło się to na tym, że nie pojawiały się na spotkaniach społecznych i domowych. W końcu same się wyprowadziły. Co nie znaczy, że porzuciły to miejsce. Traktując je jak swoją własność próbowały różnymi drogami wpływać na to miejsce. Kilku członków kolektywu Syrena będących w dobrych z nimi relacjach sabotowało działania kolektywu. Osoby te wyprowadziły się, ale dwójka pozostała. Jednym z nich był właśnie sprawca przemocy wobec mieszkańców i mieszkanek skłotu. Resztę historii już znacie. Puentą tego niech będzie, że ów działacz kolektywu Rozbrat i IP, nieprzejednany antyfaszysta stoi na demonstracji związkowej obok Michała Kołodziejczyka (trzymającego czarno – czerwoną flagę), który sympatyzował z panem Bąkiewiczem. Taki to był weekend patolewicy i patoskłotów – Rozbratu oraz Przychodni.

K.