„W obłoku prochu strzelniczego na arenie dziejów pojawia się nowa postać. Walczył ze średniowieczną ciemnotą i wielowiekowym wstecznictwem ,by stworzyć nowoczesny naród rosyjski.”
Tak zaczyna się mniej więcej każdy dokument o gospodarzach moskiewskiego kremla. Niekłamany zachwyt intelektualistów zachodnich nad bogactwem tego miejsca i osobowością przez wieki tam zamieszkających rosyjskich potem radzieckich władców każe nam puknąć się w czoło. Co oni wygadują? Co za bzdury?! Jedną z tych postaci jest Piotr I Aleksejewicz Romanow przez potomnych nazywany „Wielkim”. Zostawiam to w cudzysłowie nie przez przypadek. Ponieważ jego wielkość jest efektem dobrej propagandy cara i niestety braku krytycznego myślenia o nim i rosji, które wykazuje zachód po dzień dzisiejszy. Nazywa się to także ignorancja. Przekonanie o wielkości cara i jego następców wynika z patrzenia wyłącznie na elity, o społeczeństwie rosyjskim nikt nie chce myśleć. To ono poniosło największy koszt rządów Romanowów. Chłopi rosyjscy byli nadal traktowani jak w średniowieczu, a mieszczanie nie mieli żadnych praw politycznych. Nie ma znaczenia kto panował, czy był to Piotr I, Elżbieta, Katarzyna II, Aleksander I czy Aleksander II. Życie toczyło się tak samo. Rosyjska kultura, literatura i sztuka owszem kwitła, ale często na przekór władzy. Puszkin był panegirystą cara Mikołaja I (domagał się m.in. stłumienia powstania listopadowego), ale jego relacje z dworem były często naznaczone konfliktem. Lew Tołstoj krytykował samodzierżawę otwarcie. Cara Mikołaja II nazywał idiotą. Ostrzegał monarchę przed błędnymi decyzjami. Przewidywał koniec dynastii.
Stosunek rosyjskich intelektualistów do rosyjskiego absolutyzmu nie jest powszechnie znany opinii publicznej. Wszyscy natomiast kupują bajki o Katarzynie II. Kanał HBO wyprodukował dwie. Jedna to dramat kostiumowy z Helen Mirren w roli głównej, druga to serial „Wielka” będący parodią życia niemieckiej księżniczki na rosyjskim tronie. Dla żyjącej bezpiecznie w swoich domach zachodniej opinii publicznej rosja ma oblicze krainy rodem z bajek Puszkina. Ukraińcy mają teraz horror, który zafundował im także omamiony wizerunkiem „bajecznej” rosji zachód. Warto wspomnieć, że życie zwykłych rosjan do bajkowych nigdy nie należało.
Być może agresja rosji na ukrainę pomoże zmienić nastawienie zachodnich społeczeństw do kremla i tego, co media mówią o historii carów. Nie idzie nawet o głupkowate seriale, gdzie w historyczne postacie kreatur wcielają się niezbyt mądrzy aktorzy i aktorki. Za tym idzie taka sama narracja w książkach historycznych oraz filmach dokumentalnych. Historycy do tej pory w większości sławili carów, dom Romanowów, „potęgę” ich imperium, bogactwo dworu, a nawet ich intelekt. Dziś, kiedy patrzy się na dorobek tej dynastii, dokonania, do których odwołuje się Władimir Putin ma się ochotę spalić wszystkie te książki, wyrzucić telewizor, laptop oraz smartfon przez okno. Miejmy nadzieję, że świat przejrzy na oczy. Carowie byli nie tylko źli dla podbitych przez wojsko rosyjskie terytoriów, ale byli wrogami dla samych rosjan. Stali przez ponad trzy wieki na straży średniowiecznego porządku i hamowali postęp cywilizacyjny. To jacy są dziś większości rosjanie jest po trosze ich zasługą.
Robert