W miarę jak bezsensowny konflikt zbrojny nabiera coraz bardziej przewlekłego charakteru pozycyjnego, po obu stronach frontu rośnie niezadowolenie ze strony ludności. Dlatego prosimy Was o przekazanie dalej tego artykułu, by wesprzeć medialnie walkę społeczną w obu walczących krajach oraz kampanię na rzecz odbudowy społeczności lokalnej na wpół zniszczonych dzielnic Charkowa przez przyłączenie się do tej zbiórki. Kilka filiżanek kawy w Twoim kraju jeszcze przed wojną mogło być równoważne z dzienną pensją pracownika na ukrainie. Z góry wszystkim bardzo dziękujęmy!
Bieżący miesiąc rozpoczął się od incydentu pierwszego wieczoru jesieni, kiedy to mieszkańcy kijowskiego przedmieścia Sofiyivska Borshchagovka zablokowali ulicę z powodu odcięcia wody do 60 domów. Dostawy wody zostały wstrzymane z powodu zadłużenia na kilka milionów hrywien, odcięto też miejscową przepompownię ścieków. Firma zarządzająca, która regularnie pobierała pieniądze od konsumentów, od jesieni ubiegłego roku nie przekazywała ich przedsiębiorstwom energetycznym, a następnie zbankrutowała. Po dwóch dniach bez wody tłum ludzi zablokował ruchliwą drogę skandując „Woda! Woda!” Taka sytuacja nie miała miejsca od dawna! O 23:00 protestujący zostali zmuszeni do rozejścia się z powodu godziny policyjnej. Jednak o godzinie 00:07 wznowiono dostarczanie wody do domów. Następnego dnia ogłoszono spotkanie wszystkich przedstawicieli w celu omówienia problemu.
W naszym Charkowie kierownictwo miasta pozostawiło pracowników miejskiego transportu elektrycznego bez pieniędzy. Pracownicy przedsiębiorstw użyteczności publicznej codziennie ryzykują życiem pod niekończącymi się rosyjskimi rakietami, ale dziś zaległości w płacach wynoszą dwa miesiące, a pensje zostały obniżone do minimum. Sytuacja eskalowała do tego stopnia, że wczoraj rano kierowcy trolejbusów i autobusów odmówili wyjazdu na trasy. Tramwajarze mają podobne problemy, ale pracowali. Pracownicy obsługi zajezdni po cichu sabotują pracę od dłuższego czasu. Jeden z protestujących mówi anonimowo: „Wszyscy rozumieją, że w warunkach wojennych mogą być represje. W czasach pokoju stalibyśmy długo. Gdyby to było w jakiejś szemranej europie, to nie tylko byłby strajk, ale całe kierownictwo miasta zostałoby wyciągnięte razem z krzesłami. Mamy nadzieję na maksymalne nagłośnienie tej sprawy. Mogą karać, wręczając wezwania do sądu. Niektórzy mają wątpliwości co do mobilizacji, ale nie wszyscy „. Przekazanie środków na wynagrodzenia ze stołecznego skarbu państwa jest oczekiwane do 16 września, w przeciwnym razie pracownicy grożą strajkiem bezterminowym.
W Zaporożu mieszkańcy domagają się wstrzymania budowy i zwrotu placu wspólnocie miejskiej. Prace rozpoczęły się rok temu, budowniczowie zaczęli wycinać drzewa w strefie zieleni. Mieszkańcy zażądali wtedy ekspertyzy i budowa została wstrzymana, ale wznowiono ją około dwóch tygodni temu. Podczas prac doszło do uszkodzenia podziemnego kabla ciepłowniczego. 26 sierpnia mieszkańcy weszli na teren budowy i przeszkadzali w pracach; budowlańcy wezwali policję. Tego samego dnia przedstawiciele administracji rejonowej przyszli na spotkanie z ludnością, obiecując sprawdzić podstawy prawne trwającej budowy.
W Mariupolu, kontrolowanym od maja przez rosjan i ich proxy „DRL”, jak widać na zdjęciu tytułowym, kilka razy doszło do zamieszek żywnościowych z powodu braku pomocy humanitarnej ze strony Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Nagrania głośnego oburzenia w parku Gurow pojawiły się 30 sierpnia. Wśród ruin tego miasta-widma wciąż pozostaje połowa mieszkańców – około 200 tysięcy osób – i nikt nie wie, jak przetrwają zimę bez pracy i ogrzewania. Chociaż posiadanie zatrudnienia nie oznacza również wypłaty. Jak informowaliśmy wcześniej, miesiąc temu zastrajkowali tam pracownicy przedsiębiorstwa wodociągowego i dopiero po tym rosyjskie władze zaczęły wypłacać zarobione pieniądze.
Wieczorem 7 września około 150 protestujących zebrało się pod posterunkiem policji przy ulicy Morskiej w centrum krymskiej Jałty, blokując wzdłuż niej ruch. Wyrażali oburzenie faktem, że policjanci wypuścili „w charakterze świadka” jednego z uczestników okrutnego mordu, ściśle związanego z paramilitarnymi strukturami władzy.
Jak poinformowano, wczesnym rankiem poprzedniego dnia 34-letni Siergiej Suchow z Gaspry został przewieziony do szpitala z 36 ranami kłutymi. Później zmarł. Ataku na niego dokonał Kirył Gontarenko – dowódca plutonu w kompanii specjalnej związku weteranów „Milicji Ludowej Krymu” z Ałupki, który niedawno wrócił z ukrainy (jest też założycielem klubu strzeleckiego z emerytowanym podpułkownikiem Służby Bezpieczeństwa Ukrainy) – wraz ze swoim kumplem Władimirem Kikawcem. Ten ostatni jest byłym członkiem miejscowej prorosyjskiej „samoobrony” i walczył w batalionie „DRL” nieżyjącego Motoroli. Podjechali pod kawiarnię samochodem z napisem Z, brutalnie pobili Suchowa, a następnie wrzucili go do bagażnika…
Początkowo policja zatrzymała pod zarzutem zabójstwa tylko Kikaweca, natomiast Gontarenko został przesłuchany jako świadek i wypuszczony. Jego zwolnienie wywołało wybuch gniewu: ludzie podejrzewali, że tak protekcjonalny stosunek do bandyty wynika z jego powiązania z represyjnymi i przestępczymi strukturami. Protestujący domagali się przywrócenia sprawiedliwości i ukarania wszystkich winnych. Jak się później okazało, Gontarenko również został zatrzymany. Z tego samego źródła w raportach o oporze społecznym nie po raz pierwszy pojawia się wspomniana wieś Gaspra: pod koniec 2020 roku budowlańcy rozbili tam szkołę, za której remont nie otrzymali zapłaty.
Po drugiej stronie linii frontu, w zachodniej ukrainie, miała miejsce rewolta więzienna. 25 lipca o 2 w nocy policjanci otrzymali wiadomość, że w kolonii poprawczej Politska w obwodzie rówieńskim skazani urządzili zamieszki i niszczą mienie. Zabarykadowali się w części mieszkalnej obiektu i nie wpuszczali personelu, wybili okna i uszkodzili meble w barakach mieszkalnych, podpalili pomieszczenie kwarantanny i jadalnię. Według głównego oddziału policji obwodowej inicjatorami byli skazani ewakuowani z obwodu zaporoskiego. Wiadomo, że zbuntowało się 75 więźniów. Alarm podniosło 100 pracowników więzienia i 40 policjantów. Bunt został zdławiony. Oficjalnie nie było żadnych ofiar.
Jak już pisaliśmy, w kolonii od lat działa dochodowy biznes: warsztaty i manufaktury, w których produkowane są bramy, ogrodzenia, różne konstrukcje metalowe, kontenery, a nawet przystanki autobusowe. Specjalizują się też w wyrobach z kamienia naturalnego, np. robią kostkę brukową; jest też zakład krawiecki. Wojna nie przerwała produkcji. Skazani narzekali na niewolnicze warunki pracy: szyli od 08:00 do 00:30. Podczas zmiany trzeba było wyrąbać 80 kg kamienia. Ci, którzy nie wypełniali normy, a jest to większość pracowników, zarabiali marne grosze.
Jesień dopiero się zaczyna – a już zapowiada się, że będzie gorąca nie tylko przez wojnę.
No war, but class war!
za assembly.org.ua (angielskie tłumaczenie z libcom.org)