„Ten ruch pasożytuje po prostu na pracy kobiet,pracy osób queerowych. Jest to pojebane! Wystarczy tego! Zaprierdalajcie po swoje!” – Margot, kolektyw „Syrena” o osobach z Wilczej 30.
Powyższe słowa padły na demonstracji „Murem za Syreną” dzień po agresji osób z „Przychodni” na skłot „Syrena”. Oddają one dosłownie stan panujący do dziś w kamienicy przy Wilczej 30, która była domem dla kolektywu „Syrena” przez ponad dekadę. Od prawie roku zajmują ją osoby odpowiedzialne za wydarzenia z 5 grudnia 2021 roku. Nie są oni zainteresowani walką z systemem, a jedynie posiadaniem przestrzeni mieszkalnej. To był jeden z celów brutalnego wyrzucenia kolektywu „Syrena” oprócz „przywrócenia” Dimie pokoju zajmowanego przez niego na skłocie. Przestrzeni gdzie od roku panuje linia polityczna braku konfrontowania się z władzą. Sojusznikiem w tym ataku było Warszawskie Stowarzyszenie Lokatorów, od lat przymilające się do obecnej władzy. Osoby ze stowarzyszenia liczą, że PiS stanie zawsze po stronie lokatorów. Osobom z kolektywu nie przeszkadzały umizgi działaczy z WSL-u do polityków z opcji obecnie rządzącej. Uznawali autonomię stowarzyszenia (tak jak stowarzyszenie nie mieszało się do spraw kolektywu). Kolektyw „Syrena” latami wspierał walkę lokatorów z reprywatyzacją. Jak widać światopogląd osób z WSL-u pozwolił im stanąć po stronie Dimy i zaangażować się w atak „Przychodni” na „Syrenę”. Po 5 grudnia stowarzyszenie wydawało kuriozalne oświadczenia w mediach społecznościowych na temat ataku „Przychodni”. W tych oświadczeniach uderzano nie tylko w kolektyw, również w inicjatywy istniejące na „Syrenie”, odmawiając im prawa do przebywania w przestrzeni skłotu.
Dzięki decyzjom kolektywu miejsce przy Wilczej 30 znalazło wiele inicjatyw feministycznych, proaborcyjnych i LGBTQ. Skłot stał się bezpiecznym domem dla osób doświadczających przemocy ze strony władzy (ale nie tylko) za poglądy i orientację seksualną. Zaangażowanie polityczne osób z syrenowego kolektywu czyniło przestrzeń kamienicy przy Wilczej 30 miejscem z jasnym przesłaniem politycznym. Państwo jest opresyjne w takim samym stopniu dla lokatorów, wyzyskiwanych pracowników, osób o odmiennej orientacji, kobiet, uchodźczyń i uchodźców. Ostatnie ponad dwa lata dały wiele przykładów przemocy państwa wobec kobiet oraz mniejszości seksualnych. Władza w sojuszu z kościołem katolickim od lat z życia kobiet czyniła piekło, państwo wyznaczało jedyny słuszny styl życia, kreowało edukację najmłodszych, aby w dorosłym życiu nie posiadali własnego zdania. Kolektyw „Syrena” stawiał i stawia temu opór. Współpracuje nadal z inicjatywami, z którymi zostało eksmitowane przez osoby z „Przychodni”. Natomiast wiele straciła sama kamienica przy Wilczej jako miejsce politycznego sprzeciwu. Doszło nawet do kuriozalnej sytuacji w sierpniu, na frontonie budynku wywieszono flagę polski! To pokazuje narrację osób tam mieszkających. Przechodząc obok Wilczej 30 nie raz czuje pustkę po kolektywie „Syrena”. Nie jest to tylko moje odczucie. Wiele osób z ruchu feministycznego, ruchu LGBTQ omija z daleka to miejsce z powodu wydarzeń 5 grudnia. Od pamiętnego niedzielnego grudniowego wieczoru kojarzone jest z Dimą i jego kuplami, z inicjatywami niewiele mającymi wspólnego z tym, co przyświeca anarchistom.
Robert