Dwa dni temu była rocznica rozpoczęcia zamieszek Stonewall. Był to kilkudniowy bunt osób queer (oraz nielicznych sojuszników), przede wszystkim mniejszości rasowych, przeciwko opresyjnym i autorytarnym zachowaniom tzw. stanów zjednoczonych ameryki północnej oraz, bezpośrednio, przeciwko rajdowi policyjnemu na gejowski bar Stonewall Inn. Ten akt rebelii uważa się za rozpoczęcie nowoczesnego ruchu wyzwolenia osób queer.
Pierwsze Marsze Dumy (odpowiadające polskim Marszom Równości) odbyły się w pierwszą rocznicę zamieszek w kilku amerykańskich miastach. Współcześni asymilacjoniści i inni pseudosojusznicy lubią wycierać sobie mordy nazwą Stonewall, ale ówcześni zwolennicy „umiarkowanej walki o równość”, tacy jak gej-kolaborant Randolfe Wicker, otwarcie potępiali samoobronę mniejszość atakowanych przez policję. Współcześnie, rzecz jasna organizacje „pro-LGBT” nie mogą otwarcie atakować powstania, które stworzyło ruch queer, ale nie powstrzymuje ich to przed szkalowaniem jakiejkolwiek grupy, która podejmuje działania bardziej agresywne niż wywieszenie w oknie tęczowej flagi lub zagłosowanie na partię polityczną ze związkami partnerskimi w programie wyborczym.
Utopia